19 grudnia 2020

until the morning light

   Mam dużo ulubionych momentów z tego roku. Na pewno ten ze zdjęcia jest jednym z moich ulubionych. Mam też z tego roku wiele lekcji - takich codziennych nauczek, ale też i większych przemyśleń. Na pewno jedną z takich myśli jest to, żeby nie poddawać się zbyt szybko i nie uciekać. Brzmi banalnie? Może. Ale w całej tej swojej banalności to naprawdę potężna lekcja. Chociaż może nie należę do grupy niepoprawnych optymistów czy lekkoduchów, to przez ten rok wyjątkowo często towarzyszyła mi myśl, że po pierwsze jestem szczęściarą, po drugie, że kocham to życie, a po trzecie (i chyba najważniejsze) jestem za to wszystko cholernie wdzięczna. Mam w głowie kilka takich scen, na przykład tą sierpniową, gdzie siedzę jakieś 400 kilometrów od domu bez nikogo znajomego, w polarze, szortach i trampkach siedzę na murku, patrzę na mazurskie jezioro i słyszę szanty z drugiego brzegu. Wakacyjny wieczór. I myślę sobie: jak dobrze było się przełamać. Chciałabym żeby ten moment trwał i trwał. Ten rok przetestował mnie w nowych rzeczach i wyzwaniach, a ja, choć tak zawsze niezadowolona z siebie, myślę że wyszłam z tego cało. Choć jak to w życiu bywa, zdarzyły się oczy pełne łez, to ostatecznie: jak dobrze było się przełamać. 


"W głębi zimy zrozumiałem w końcu, że jest we mnie niezwyciężone lato."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz