3 sierpnia 2013

miesiąc i trzy dni

Mgła schodzi z lasu, panie Majorze. 


Miesiąc i trzy dni. Trzeba to opisać. Ale jak? 
Czas zmian.

Obóz. 
Złość i pokój. Poradziłam sobie. Zrobiłam wszystko tak,jak umiałam. Wieczorami siedziałam przy ognisku i myślałam o rzeczach przeróżnych. O tym co muszę zrobić i co stanie się niedługo. I czekałam,ciągle czekałam. Można się przyzwyczaić do czekania. I nie jest później takie uciążliwe,naprawdę,jeżeli tylko masz wokół siebie ludzi.
Patrząc tym kilku osobom w oczy czułam się spokojnie. Mimo tego całego zła,które nas otaczało i tych nieporozumień,które wchodziły nam na głowy-bo są takie miejsca we mnie gdzie Zło nie ma wstępu. 
Całe to niewyspanie,ból kolana,zdarte gardło. Siedzenie na naszej Górze. Ładnie wieczorami wyglądał nasz obóz. Siadałam sama lub nie i słuchałam odgłosów. Harcerze,harcerki,cisza,śmiech. 
Poważne rozmowy i decyzje,których nie umiałam podjąć. Las nocą i te rozmowy. To był trudny czas i ciężki,ale czuje się silniejsza,o wiele silniejsza!

Kurs Metodyki Harcerek Dąbrowa 2013.
Miejsce od którego chciałam uciekać prawie do samego końca...nagle stało się czymś więcej. A chciałam uciekać. 
Warty, poranki, nocne robienie zadań. Odliczanie do powrotu. Znów niewyspane. Zasypianie wszędzie,gdzie się dało. Ale później,już na końcu,zauważyłam coś. Uprzejmość. Prostota życia. Radość.
Teraz,siedząc tutaj,zmieniam zdanie i cofam słowa które mówiłam cały kurs:
Gdybym mogła przyjechałabym jeszcze raz.
  Szkoła życia. Szkoła życzliwości i braterstwa. Przyjechałam po motywację i wiedzę- i z tym wracam. 
I głowa pełna wspomnień. Tak bardzo nie chcę zapomnieć niczego!
 Teraz,już siedzę z patentem w fotelu, za oknem Lublin,który też ma swój urok. Znów się tu duszę i wiem,że to chwilowe,ale trudne do wytrzymania uczucie. 
Było wspaniale. Czuję jedność z osobami,które znam...trzynaście dni? Taka prawdziwa drużyna,jaka być powinna. I jakiej dotychczas nie miałam chyba okazji doświadczyć. 
WSZYSTKO TAKIE PRAWDZIWE.

I płakać mi się chce,bo tutaj jest taka cisza. Po takim okresie czasu,kiedy cały czas ktoś jest obok można poczuć się dość dziwnie,kiedy nagle nikt się nie pojawia. Zawsze tak mam. Powyjazdowy Smutek. Muszę do ludzi. To już nie jest żadna chęć- to wręcz fizyczna potrzeba.

Kiedy szłyśmy nocą tą leśną drogą. I te trzy spadające gwiazdy. Będzie,co będzie,nie mogę się bać. 
Nie możesz się bać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz